Od dnia „inicjacji”
Elenor minęło kilka dni. Dowiedziała się wtedy, jak nazywa się ta moc-rex
elementarum oraz multiformes. Wśród Abjectianów były tylko dwa przypadki
posiadania mocy panowania nad żywiołami- Miroggo i Jahri . Nigdzie nie było
osoby zmieniającej się we wszystkie zwierzęta świata.
Dziewczyna
musiała mieć broń i oczywiście, trenować, lecz nikt nie mógł tego zrobić, gdyż
nikt nie znał takiej mocy. Zdesperowana poszła do pobliskiego lasu, gdzie
sztyletem, który dostała od wodza, zaczęła robić strzały- łuk miała, lecz to
była jedyna broń jaką posiadała. Wybierając najlepsze drzewa, wspinała się na
nie, odrywała najbardziej giętkie gałęzie i robiła trzon strzały. Znała się na
tym, gdyż jej ojciec zabierał ją ze sobą na piesze wycieczki i uczył
posługiwania się łukiem. Clara nie pozwalała na uczenie się walki innymi typami
broni, jak i posiadanie ich, więc dziewczyna rzeźbiła idealne ich kopie i
ćwiczyła na nich, po czym chowała je. Tym razem jednak Fortis zabrał ją
najpierw do Insula a’ris po, tradycyjne topory. Elenor będąc pół-Abjectianem
miała możliwość (i obowiązek) posiadania jednego . Drugą bronią, również musiał
być oręż „ciężki” i dziś miała go wybrać.
Będąc u szamana,
widziała wiele mieczy, toporów i innych. Ale ten od razu przykuł jej uwagę. Był
piękny, żadnej rysy, trzonek gładki, stal lśniła w słońcu. Zachwycona tym
widokiem nie zwróciła uwagi na lecący w jej stronę sztylet. Po prostu machnęła
dłonią,a on odleciał i wbił się ścianę.
-No no no, moja droga, rzadko zjawia się tu tak młoda osoba,
a tak uzdolniona-powiedział szaman.
- Przyszłam wybrać topór i drugą broń- odpowiedziała. -Mogę
spróbować tym? -wskazała na wybrany topór
-Proszę, proszę, nie wstydź się
Elenor wzięła
go do ręki i obracając go w dłoni porządnie się zamachnęła- czego skutkiem było
pionowo prawie przecięte drzewo. Szaman zaklaskał.
- Brawo! Teraz druga broń. Czego poszukujesz?
-Zastanawiam się nad mieczem.
Szaman wskazał jedną ze ścian domu- całą zastawioną
mieczami. I jakby znowu jej uwagę przykuł lśniący miecz z czerwoną rękojeścią.
Poprosiła o niego.
- Bardzo dobry wybór, moja droga- rzekł. –obydwa są wykonane
z tego samego stopu, nawet zrobiłem jedno tuż po drugim- uśmiechnął się.
- No dalej, córeczko- rzekł Fortis.
Tym razem miała
plan- zamierzyła się i zaczęła bić w swojego ojca. Ten powstrzymywał ciosy
mocą, wciąż uśmiechniety. Każdy jej cios był celnie wymierzony- znała ojca i
wiedziała gdzie spodziewa się ataku, więc atakowała zupełnie inne części ciała.
Po jakimś czasie Fortis zaczął się skupiać, zauważywszy to dziewczyna zamachnęła
się i zmieniając pozycję uderzyła rękojeścią w nogę mężczyzny, który upadając
nie zdążył się obronić przed mieczem będącym tuż przy jego szyi. Wtem, zza domku
rozległy się oklaski
- Brawo, bracie, zostałeś pobity przez własną córkę-
powiedziała kobieta
-Witaj, Curabitur- Fortis wstając omal nie wybuchnął
śmiechem. – Co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy… Ile to już lat? 10?
- 15 dla twojej wiedzy- kobieta nazwana Curabitur, zdawała się
być wściekłą- I NIE MOJA WINA ŻE TAKIE IMIĘ NADALI MI RODZICE!!!-zaczęła
wyjmować topór.
- Spokojnie, Rabi- po prostu dawno nie słyszałem tego
imienia- zafrasowany Fortis próbował ją uspokoić.
- Nie przyszłam tu do ciebie, bracie- tu zwróciła się do Elenor-
Jestem twoją ciocią i
Posiadam fragment mocy metamorfes. Chce być twoją trenerką.
- Dobrze… kiedy zaczynamy trening?- dziewczyna była zbyt
szczęśliwa, aby pamiętać o broni.
-Jutro
-Dobrze, będę z rana na skraju lasu- i już szykowała się do
pójścia do swej matki
-Ekhem, nie zapomniałaś o czymś?- szaman przypomniał o swej
obecności- Topór zwie się Ipsumque lapidem, a miecz ferrum secans. Dbaj o nie.
-Dobrze- powiedziała Elenor i przeszczęśliwa pobiegła ku
korzeniu, by móc zejść i opowiedzieć o wszystkim Clarze.